sobota, 1 września 2012

Porodówka wita studentów.

Zamierzałam opublikować kolejnego posta dopiero po zakończeniu sesji poprawkowej, ale że blog cieszy się coraz większym zainteresowaniem i mam o czym pisać, ponieważ sami podrzucacie mi tematy, to zdecydowałam się jednak napisać już teraz :) A co tam, nauka nie zając, nie ucieknie :P Gorzej jak możliwość poprawy mi ucieknie, ale miejmy nadzieję, że o to akurat martwić się nie będę musiała.

Na początek kilka słów o stosunku uczelni i szpitala do studenta położnictwa. Jak to często w życiu bywa są wśród nas równi i równiejsi, a my nie mamy na to większego wpływu. Przykład podany w jednym z komentarzy pod poprzednią notką niestety się sprawdza. Obcokrajowcom studiującym w Polsce przysługują pewne przywileje, które zdecydowanie ułatwiają im tutejszą naukę. Przede wszystkim od nich nie wymaga się tyle co od Polaków. U mnie na roku nie ma akurat żadnego obcokrajowca, więc nie mogę tak zupełnie z własnego doświadczenia się na ten temat wypowiedzieć, ale słyszałam np. z opowieści moich koleżanek o Turku, który studiował z nimi na roku i nawet nie umiał się dobrze porozumieć ani po polsku ani po angielsku, ale jakoś wszystko zaliczał. Podobnie ma się sprawa jeśli chodzi o przydział miejsca w akademiku - w pierwszej kolejności brani są pod uwagę obcokrajowcy, to oni dostają lepszy akademik i lepszy pokój. Jest też coś takiego, że studenci medycyny przewyższają studentów innych kierunków. U nas szczególnie odbija się to na planie zajęć, który układany jest pod kierunek lekarski, w rezultacie czego my mamy zajęcia o najbardziej nieprzyzwoitych godzinach, jak np. w piątek do 21, bo po prostu jesteśmy wciskani w te wolne godziny, które pozostaną. W szpitalu szczerze mówiąc nie zauważyłam jakiegoś szczególnego podziału na "klasy", bardziej jest on tworzony przez samych studentów. Inną sprawą jest to, że nie każdy szpital, nie każdy lekarz, nie każda położna, jak też nie każdy pacjent jest przychylnie nastawiony do studenta, ale to już raczej sprawa indywidualna danej osoby.

Otrzymałam też pytania dotyczące pierwszego porodu, w którym brałam udział. Ja akurat miałam okazję dosyć szybko przekonać się na żywo jak to wszystko tak naprawdę wygląda, bo już w pierwszym semestrze, bodajże w grudniu, ale niektórzy musieli na to poczekać dopiero do praktyk wakacyjnych. No nie ukrywam, że było to dla mnie ogromnym przeżyciem i na pewno pozostanie w mojej pamięci jako coś niesamowitego. Byłam przerażona, bo zostawili mnie samą w sali z rodzącą, której skurcze z minuty na minutę się nasilały i miałam jej pilnować, a w razie potrzeby wołać położną. Serce waliło mi jak oszalałe, bo nie dość, że pierwszy raz byłam w takiej sytuacji, to jeszcze zdawałam sobie sprawę z tego, że moja wiedza na temat porodu w tamtym czasie była naprawdę znikoma i kompletnie nie wiedziałabym co robić gdyby nagle coś nieprzewidzianego zaczęło się dziać. No stresu co nie miara, ale na szczęście wszystko dobrze się skończyło. Położna przyszła na czas, dzieciątko urodziło się zdrowe, rodzice szczęśliwi, a mój stan emocjonalny powoli wrócił do normy. Teraz każdy kolejny poród też jest dla mnie przeżyciem, ale na pewno trochę mniejszym, bo przynajmniej wiem już czego mogę się spodziewać, a i moja wiedza jest na nieco wyższym poziomie. Mnie akurat praktyki na porodówce nie zniechęciły, dały jedynie do zrozumienia jak wielką odpowiedzialnością obarczona jest położna, ale na pewno są osoby, które po tego typu wydarzeniach rezygnują z kształcenia się w tym kierunku. U mnie na roku jakieś dziewczyny zrezygnowały po pierwszym dniu praktyk, z tym że one chyba akurat nie miały ich na porodówce. Być może doszły do wniosku, że po prostu do pracy w szpitalu się nie nadają albo nie wytrzymały psychicznie jakichś uwag naszych asystentek... nie wiem czym było to spowodowane.
No i to by chyba na dzisiaj było tyle, mam nadzieję, że niczego istotnego nie pominęłam ;)

W najbliższym czasie skupiam się przede wszystkim na egzaminach, także w przyszłym tygodniu raczej się nie odezwę. Jakby się komuś nudziło to może za mnie potrzymać kciuki, a i modlitwa też nie zaszkodzi. Wyjścia są dwa - albo następnego posta napiszę jako jeszcze studentka albo jako już nie studentka, tak więc każdy rodzaj wsparcia mi się przyda.

Pozdrawiam.

2 komentarze:

  1. Personel szpitala studentów traktuje zawsze tak samo, niezależnie od tego jaki studiuje kierunek. Studenci zawsze są najniżej w hierarchii xD.
    Co innego student-wolontariusz, jeśli ktoś skończył praktyki i siedzi w szpitalu z własnej nieprzymuszonej woli, to takowy student może się wkurzyć, wstać i wyjść, bo zaliczenie i tak już ma.

    Zastanawiam się, czy może ty mi pomożesz? Potrzebuję jakąś porządną pozycję, gdzie od początku do końca zostanie opisany poród. Najlepiej by było, gdyby jeszcze było coś o porodzie w warunkach pozaszpitalnych. Znasz coś, co poszerzy moją wiedzę?

    Pozdrawiam,
    m90

    OdpowiedzUsuń
  2. cieszę się, że odpisujesz na zadane pytania ;DD niestety zawsze będzie dominacja jednych osób nad drugimi i my biedni młodzi ludzie nie mamy na to wpływu mimo iż niejednokrotnie sami do tego doprowadzamy

    oczywiście trzymam kciuki i czekam na wiadomość czy udało ci się wszystko pozdawać :))

    OdpowiedzUsuń