Witajcie. Dawno się nie odzywałam, bo nie miałam czasu, bo mi się nie chciało, bo... tak jakoś wyszło ;p Trzeci semestr przeszedł do historii, a w czwartym lada moment trzeba będzie myśleć o sesji. Ani się obejrzałam a już mam za sobą zajęcia praktyczne z POZ-ów (dla niezorientowanych: podstawowa opieka zdrowotna), ginekologii, pielęgniarstwa ginekologicznego, pielęgniarstwa chirurgicznego i pielęgniarstwa internistycznego.
Na POZ-ach byłam w przychodni i w sumie poza tym, że miałam okazję brać udział w dwóch patronażach, to nic takiego ciekawego się tam nie działo. Ginekologię miałam w zeszłym semestrze, więc byłam już z tym tematem oswojona. A to co najbardziej zapadło mi w pamięci z zajęć na oddziale ginekologicznym, to pewna położna. Otóż na oddziale tym studenci nie mogą się obijać i niezależnie od tego czy jest coś w danym momencie do roboty, czy nie ma kompletnie nic, to personel zawsze znajdzie dla ciebie jakąś rozrywkę. Z reguły wygląda to tak, że panie położne sobie siedzą, piją kawkę i jedzą jakieś pyszności, a my sprzątamy i uwierzcie mi, że wcale to nie jest takie łatwe zadanie, ponieważ nie wystarczy sprzątnąć żeby jako tako to wyglądało, trzeba to jeszcze zrobić dokładnie, a to dlatego, że po zakończeniu tej jakże przydatnej nam na studiach czynności pani położna chodzi i sprawdza palcem czy jest czysto. Jakby tego było mało na 4 dni zajęć, które tam miałyśmy wspomniana przeze mnie pani położna była dwa razy, z czego ostatniego dnia z samego rana zrobiła nam pogadankę na temat tego jakie to jesteśmy beznadziejne, nie umiemy nawet posprzątać i że się ogółem na te studia nie nadajemy. Super, takiej motywacji mi trzeba było, nie ma co :D
Kompletną nowością były dla mnie w tym semestrze zajęcia z chirurgii i interny, i to nie tylko dlatego, że miałam do czynienia z innymi przypadkami medycznymi niż do tej pory, ale też dlatego, że miałam pod opieką zarówno kobiety, jak i mężczyzn. Może się to wydać śmieszne, ale pierwszego dnia czułyśmy się trochę nieswojo gdy miałyśmy się zająć facetem. Nie zmienia to jednak faktu, że z czasem się do nich przyzwyczaiłyśmy i mi osobiście nawet lepiej się pracowało z mężczyznami niż z kobietami, przynajmniej było weselej :)
Tacy przykładowi pacjenci, którzy zapadli mi w pamięci, to np. pan z chorobą nowotworową, który podczas wywiadu zdradził, że kiedyś to on palił tak 60 papierosów dziennie, a teraz ogranicza się do 10-15-20 - reakcja lekarza na to wyrażała wszystko. Innym ciekawym przypadkiem był pan, który w wywiadzie powiedział nam, że powodem jego pobytu w szpitalu jest ból trzustki, a tymczasem gdy pojechałam z nim na USG okazało się, że miał badaną śledzionę :D Poza tym, gdy chcąc uzyskać jakieś informacje na temat jego stylu życia, koleżanki spytały się o której godzinie z reguły wstaje, odparł, że o pierwszej (w nocy), co zostało potwierdzone przez pacjentów leżących z nim na sali. Nie ukrywam, że samym wywiadem dostarczył nam trochę wrażeń ;) Humor natomiast poprawił nam pan, który do szpitalnego śniadania wyjął z szafki i jadł jeszcze swoje kabanosy, a że po kilku godzinach zrobił się taki trochę zarumieniony, nie wiadomo w zasadzie z jakiego powodu, to zaczął się zastanawiać czy to nie przypadkiem przez te kabanosy :D
No tak, mało brakowało, a zapomniałabym o życzeniach.
Radosnych, pogodnych i rodzinnych Świąt Wielkanocnych!