piątek, 27 grudnia 2013

V semestr.

Hej Wam. Znowu długo mi zeszło zanim ponownie postanowiłam coś napisać, ale na początku roku akademickiego nie miałam za bardzo co pisać, a później z kolei brakowało mi na to czasu. Ogólnie trochę ciężko mi się tu pisze ze względu na to, że nie chciałabym żeby ktoś kto mnie zna połapał się, że to właśnie ja prowadzę tego bloga i dlatego nie mogę Wam zdradzać niektórych szczegółów, a bez nich z kolei blog traci na wartości i jest nieco mniej ciekawy.
Miałam przekazać wieści z trzeciego roku, więc przechodzę do konkretów. Piąty semestr już prawie dobiega końca, został jeszcze tylko miesiąc zajęć. Niektóre przedmioty już mi się pokończyły, inne dopiero się rozkręcają. To co mnie najbardziej denerwuje to chaos jaki panuje na uczelni. Dziekanat nie dogaduje się z poszczególnymi katedrami, wykładowcy między sobą też nie i oczywiście komu się za to obrywa? Nam - studentom. Aż się boję pomyśleć co to będzie pod koniec roku, gdy trzeba będzie załatwiać wszelkie formalności w związku z końcem studiów, egzaminami itd. Przez to wszystko zamiast się skupiać na tym co w tej chwili powinno być dla nas najważniejsze to ciągle jakimiś pierdołami zawracają nam głowę. Z takich przyjemniejszych nowości, które mnie w tym roku spotkały to nowe przedmioty dostarczające równie nowych doświadczeń. Przede wszystkim psychiatria - dział medycyny skupiający się głównie na osobowości człowieka, a nie jego ciele. Ciekawy, bardzo życiowy, powiedziałabym nawet, że w tej chwili na czasie, bo chyba coraz więcej ludzi ma problemy natury psychicznej, ale ja osobiście siebie na takim oddziale nie widzę. W ogóle w tym semestrze mam takie przedmioty, że każdy z trochę innej bajki. Na dietetyce mogłam nieco pobudzić swoje szare komórki i przypomnieć sobie trochę matematyki, ponieważ na ćwiczeniach w zasadzie tylko i wyłącznie liczyliśmy. Na informatyce podszkoliłam się nieco w obsłudze komputera i przede wszystkim przypomniałam sobie jak funkcjonuje Excel. Najwięcej czasu spędzamy natomiast na neonatologii, a praca z noworodkami jest jednak bardzo specyficzna. W końcu mamy do czynienia z maleńkim człowieczkiem, który jest całkowicie od nas zależny, a nawet nie powie nam o co mu chodzi, tylko samemu musimy do tego dojść. Przedmiotem, z którym wydaje mi się, że podczas sesji będzie najwięcej problemu jest z kolei anestezjologia. Ciekawy przedmiot, ale wydaje mi się, że aż za dużo wiadomości nam z niego przekazują i podobnie dużo od nas wymagają. Wyobraźcie sobie, że w tym semestrze chyba 'aż' raz miałam okazję założyć wenflon i podłączyć kroplówkę, a to w ramach zajęć z ratownictwa medycznego, których mieliśmy bardzo mało. Jeszcze trochę i będę musiała się uczyć wszystkich praktycznych czynności od nowa... Mamy jeszcze taki przedmiot jak rehabilitacja, ale to akurat wolałabym przemilczeć, bo nawet nie mam co za wiele o nim powiedzieć. Inną sprawą jest praca licencjacka. W listopadzie były zapisy do promotora. Nie udało mi się zapisać do tego do kogo chciała, ale liczę, że na dobre mi to wyjdzie. Póki co promotorka nieco faluje, raz jest z nią lepiej raz gorzej, ale myślę że nie będzie robiła jakichś większych problemów i w miarę dobrze nasza współpraca przebiegnie. Temat już mniej więcej mam, coś tam w kierunku tej pracy robić zaczęłam, także powoli idzie to wszystko do przodu ;)

Nie zdążyłam złożyć życzeń na święta, to chociaż złożę na Nowy Rok...
Życzę Wam aby ten Nowy Rok przyniósł dużo zdrowia, szczęścia, ciepła, życzliwości ze strony innych ludzi, aby spełniły się Wasze najskrytsze marzenia, aby ci co wybierają się na studia podjęli właściwą decyzję co do swojej przyszłości, by się na nie dostali, a ci którzy już studiuję zaliczali pomyślnie wszystkie kolokwia, egzaminy i w przyszłości cieszyli się satysfakcjonującą pracą. Życzę również aby pary starające się o dziecko nie traciły nadziei i doczekały się swojego upragnionego maleństwa. Natomiast ci, dla których ciąża okazała się niekoniecznie miłą niespodzianką potrafili stawić temu czoła i otoczyli swoje dzieciątko bezgraniczną miłością. Życzę przede wszystkim tym nowo narodzonym dzieciom dużo zdrowia i bliskości rodziców.

8 komentarzy:

  1. A no dziękuję za życzenia i wzajemnie :) W końcu doczekałam się nowego wpisu! Przede mną pierwsza sesja na położnictwie, a Tobie życzę powodzenia na III roku :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dziwnie macie, ja jestem na 2 roku w Lublinie i już teraz mam psychiatrię- praktyki w szpitalu psychiatrycznym. Potwierdzam, że bardzo ciekawe, jednak czasem naprawdę przerażające. Praca z ludźmi cierpiącymi na zaburzenia psychiczne jest nieobliczalna. No i już teraz musiałam wybrać sobie promotora i temat pracy, już są spotkania z promotorami... Też nie zapisałam się do kogo chciałam, bo osoby, odbywające praktyki wrześniowe na porodówce nie przekazały reszcie roku, która wybrała lipiec, że już trzeba wybrać i zaklepały sobie wszystkich najlepszych promotorów..;] tacy jesteśmy zintegrowani! Ale i tak jestem zadowolona. Jaki masz temat pracy?
    No i odnośnie nabierania doświadczenia na studiach-widzę, że bardzo mało wam pozwalają robić. Ja już na 1 roku, na praktykach z ginekologii zakładałam po kilka wenflonów dziennie, pobierałam krew, robiłam kroplówki itd... Już tacy byliśmy zmęczeni tym. A porodów widziałam setki i asystowałam przy niezliczonej ilości, nie tylko stojąc z boku, ale również wykonując pewne czynności. Było przyjść na studia do Lublina, miałabyś dosyć aktywności:D Teraz też mam praktyki na trakcie i powiem ci, że już po trzech dniach mam dosyć:( nie da rady nawet na 5 minut usiąść i odpocząć.

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam, mam kilka pytań do studentów położnictwa i oraz pracujących w tym zawodzie.
    1. Jaka jest sytuacja położnych w Polsce? Czy jest na nie zapotrzebowanie, jak to wygląda z pracą.
    2. Czy po licencjacie łatwo jest dostać pracę w zawodzie na dobrych warunkach?
    3. Czy nie czujecie czasami, że wasze zarobki są niewspółmierne z posiadaną wiedzą i obowiązkami?
    4.Jakie są perspektywy, jak można się rozwijać.
    5. Czy nie żałujecie wyboru tych studiów? Czy polecilibyście je innym? Mówi się że to kierunek nieprzyszłościowy, a przecież dzieci będą zawsze się rodzić, jak to z tym jest w końcu?
    6.Jakie są perspektywy i tendencje na przyszłość, czy zawód położnej nie będzie tracił na wartości?
    Z góry dziękuję za odpowiedź :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kończę drugi rok położnictwa, odpowiem Ci.

      1. Powiem szczerze, ciężko jest dostać w PL pracę jako położna. Nasłuchałam się opowieści przez te dwa lata, jak to nie znajdziemy pracy w kraju itd. Dużo starszych dziewczyn, które już skończyły położnictwo narzeka na pracę, tak samo personel w szpitalu z którym miałam styczność- opowiadały jak to długo szukały pracy, parę lat, składały CV wszędzie, gdzie tylko był jakiś wakat.
      2. Jak już napisałam wyżej, o pracę jest bardzo ciężko, po licencjacie uważam że nawet graniczy z cudem. Trzeba od razu stawiać na magisterkę bo inaczej nie widzę szans na znalezienie pracy i to na dobrych warunkach.
      3. Oprę się ponownie o to ,czego nasłuchałam się od położnych w szpitalach- dokładnie tak jest, ich wiedza jest niewspółmierna z zarobkami. To jest aż śmieszne. W praktycznie wszystkich szpitalach położne są traktowane jako pomocnice lekarza, od podawania i robienia brudnej roboty, podczas gdy MY POWINNYŚMY być najważniejsze! Nasz zawód jest samodzielny, nie potrzebujemy pomocy lekarza przy fizjologicznym porodzie, przebiegającym prawidłowo. Niestety myślenie polskiego społeczeństwa jest inne.
      4. Można się rozwijać, robiąc wszelakie kursy- na szczepienia dla noworodków, na wykonywanie transfuzji krwi, nawet są kursy na wykonywanie USG, albo na pracę na sali operacyjnej( OCZYWIŚCIE na ginekologii ) i z tego co wiem, lepiej jest robić właśnie takie kursy wtedy jest większa szansa na znalezienie pracy, jednak wszystkie kosztują i to często niemało.
      5. Ja, kiedy szłam na połoznictwo, jeszcze nie zdawałam sobie sprawy jak to będzie wyglądało z pracą. Myślałam dokładnie to samo-przecież dzieci zawsze będą się rodzić. Sytuacja natomiast nie jest kolorowa, nie ma pracy i panuje wyścig szczurów. Teraz już po tych dwóch latach zmieniłam myślenie, nie żałuję wyboru studiów bo podoba mi się to co widzę, lubię ten zawód, lubię być na sali porodowej, jednak widzę jak traktowane są położne, czasem nawet przez lekarzy jak salowe. To mi się nie podoba. I wracam ponownie do kwestii pracy-często słyszę od różnych nauczycieli akademickich że nasze jedyne perspektywy pracy i rozwoju są, owszem ,ale za granicą.
      6. Mam teraz zajęcia z takim doktorem, który twierdzi że należy się zabezpieczyć i zaraz po położnictwie zacząć studiować inny kierunek, bo położnictwo samo w sobie nie zapewni mi pracy i odpowiednich zarobków. Często też słyszę współczujące opinie- jakie to trudne studia, a potem pracy i tak nie będzie...

      Mam nadzieję ze trochę rozwiałam twoje wątpliwości. Oczywiście nie jest tak, że nie polecam tego kierunku-polecam jak najbardziej. Oglądanie porodów, odbieranie porodów, kontakt z rodzinami i noworodkami- jest jak dla mnie cudowny. W moim mieście jest także świetna pracownia położnicza- najnowszy sprzęt na ktorym uczymy się kierunku. Ale jestem już zmęczona radami 'dobrych' ludzi na temat pracy, a raczej jej braku... Ja idę na magisterkę a potem na pewno na jakieś kursy, żeby mieć większą możliwosć pracy.

      Usuń
  4. No niestety pisanie (systematyczne) bloga to prawie jak pielęgnowanie ogrodu. Trzeba trochę czasu na to znaleźć co kilka dni.

    OdpowiedzUsuń
  5. Szkoda że już nie piszesz :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Szkoda ze juz nie piszesz :( Wybieram sie na poloznictwo a po 4 latach napewno masz wiele do opowiedzenia jak to wyglada po studiach

    OdpowiedzUsuń
  7. Niestety chyba na każdej uczelni panuje chaos. Szkoda, że blog nie jest uaktualniany, bo widzę po komentarzach,że ludziom go brakuje. A mieć wiernych odbiorców to naprawdę coś wartościowego. :)

    OdpowiedzUsuń