No i kolejne zajęcia praktyczne rozpoczęte :) W czwartek czekały na mnie wielkie brzuszki, czyli Patologia Ciąży. Fajnie. Może to niezbyt dobrze zabrzmi, bo jednak lepiej żeby ciężarne nie musiały tam leżeć, ale lubię ten oddział ;) Miałyśmy nawet okazję poznać panią spodziewającą się trojaczków! :) Poza tym oczywiście czekał nas stały rytuał, czyli wysłuchiwanie tętna płodów, obchód i KTG.
Stała się też w minionym tygodniu rzecz niebywała... Zaliczyłam kolokwium z fizjologii (układ pokarmowy)!!! Po raz pierwszy w pierwszym terminie i to jeszcze za wiele się do niego nie przygotowując, bo środę po południu, na wykładzie dowiedziałam się, że na następny dzień ma się ono odbyć i siłą rzeczy nie bardzo miałam kiedy się do niego przyłożyć :P Rozpiera mnie z tego powodu taka duma, że po prostu nie mogę wyjść z podziwu dla samej siebie i zmotywowało mnie to do nauki co najmniej na cały następny tydzień. Tym też sposobem od kiedy tylko rozpoczął się weekend ja siedzę nad książkami :D Obecnie moim number one są techniki i jutrzejsze zaliczenie z nich, jutro będę wkuwać anatomię, a później zabiorę się za fizjo, bo bardzo prawdopodobne, że będzie z niej wejściówka. Mam nadzieję, że mój zapał będzie trwał i trwał, i trwał... jak najdłużej. Kurde, ile to radości może człowiekowi sprawić jedno głupie zaliczenie ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz